ZADRA

„Zadra”, reż. Grzegorz Mołda, muz. Przemysław Jankowiak

„Zadra” to utalentowana dziewczyna z blokowiska, która walczy o uznanie na rapowej scenie. Choć wydaje się być zwykłą nastolatką, przed mikrofonem zyskuje niesamowitą energię i charyzmę, dzięki którym może porwać tłumy. Jednak w środowisku pełnym testosteronu ciężko o miejsce dla takich, jak ona. Zadra walczy o marzenia, ale przede wszystkim o lepsze jutro dla swojej rodziny. Mimo to, muzyka nie jest wszystkim, bo na życie głównej bohaterki kluczowy wpływ będzie miała miłość.

W rolach głównych: Magdalena Wieczorek, Jakub Gierszał, Magdalena Różczka, Małgorzata Jamroży.

 

 

RECENZJA ŁUKASZA MACIEJEWSKIEGO FILMU „ZADRA” DLA INTERII

„RAP MA PŁEĆ”

Grzegorz Mołda, reżyser „Zadry” ma powody do satysfakcji. Kilka lat temu na festiwalu w Cannes pokazywał swój krótki film, „Koniec widzenia”, w tym roku na festiwalu w Gdyni pokazuje aż dwa tytuły: „Matecznik” w konkursie mikrobudżetów, oraz „Zadrę” w programie głównym. Coś czuję, że zostanie z nami na dłużej.

„Zadra” siłą rzeczy będzie zestawiana z filmami takimi jak „Jesteś Bogiem”, „Proceder” czy „Skandal. Ewenement Molesty”, czyli z opowieściami o muzycznych, rapowych czy hiphopowych karierach młodych ludzi z gorszych dzielnic, gorszych ulic. Zmieniają się czasy, ale ta droga wygląda wciąż podobnie. Trzeba wykrzyczeć swój bunt, potem przetrawić sukces, a w końcu ocaleć albo zginąć. W „Zadrze” Grzegorza Mołdy tę drogę przechodzi jednak nie facet, a dziewczyna grana z werwą przez Magdalenę Wieczorek. I to jest podstawowa różnica. Czy kobiece raperki w Polsce istnieją? Owszem, to wcale pokaźna lista, trudno porównywać ją z listą raperów mężczyzn, ale i tak robi niezłe wrażenie: Wdowa, Young Leosia czy Dziarma z łatwością zapełniają sale koncertowe, ich nagrania liczą tysiące odtworzeń. Zadra mogłaby być jedną z nich. Mieszka w bloku, z czule obecną, wyrozumiałą mamą (Magdalena Różdżka), z nieobecnym ojcem. Typ szarej myszki raczej, niewidoczna na własne życzenie, trochę zahukana, szczerze kochająca młodszego brata. Taka jest w domu, na ulicy, ale kiedy wychodzi na scenę, staje się kimś innym, wstępuje w nią dzika energia. Ludzie to czują, i ona to czuje, a jednak wie także, że świat rapu nie jest gotowy na dziewczyny. Decydują faceci. Zadra chce to zmienić.

Debiutująca w pierwszej dużej roli filmowej Magda Wieczorek jest ciekawym przewodnikiem po świecie Zadry. Ma w sobie siłę i spokój, a chociaż partnerują jej między innymi Jakub Gierszał, Ignacy Liss czy całkiem udanie debiutująca w filmie jako aktorka wokalistka Margaret, patrzy się głównie na nią, na Zadrę, na Sandrę. Wieczorek nie jest w tym filmie ani wulgarna, ani przebiegła, wydaje się, że nie jest szczególnie wyrazista. Ot, daje się nieść fali, nie wiedząc, gdzie ta fala ją poniesie. Czuje, że nie powinna szczególnie dywagować (powinienem raczej napisać: „rozkminiać”) tego, co się dzieje, ale poddać się losowi. Za chwilą zauważy jednak, że brak kontroli nad sobą, to równia pochyła, i za moment nikt nie będzie w stanie jej tego zrekompensować. Czas się zatem namyślić, co dalej. Czas o tym opowiedzieć, czas wyrapować. Magdzie Wieczorek udaje się ciekawie przekazać tę przemianę. Pamiętajmy jednak, że „Zadra” nie jest kinem autorskim, od którego wymagalibyśmy oryginalnego języka kina, formalnej woltyżerki. Tutaj chodzi o opowiedzenie pewnej historii, ulepionej w większym lub w mniejszym stopniu ze schematów narracyjnych. W scenariuszu Moniki Powalisz jest prawie wszystko, czego moglibyśmy spodziewać się po tego typu opowieściach. Trudna relacja rodzinna bohaterki, dobry chłopak i zły chłopak, nielojalność i zagubienie po pierwszym kacu popularności. Te wszystkie schematy zostały jednak zręcznie zrealizowane. Anna Rzepka, debiutująca jako samodzielna operatorka w fabule, fotografuje świat jaki jest, jakim postrzega go Zadra. Pełna gama szarości, urozmaicana fluorescencyjnymi kolorami makijaży i kostiumów podczas koncertów. Kamera Rzepki rozmawia z bohaterami, wchodzi w dialog, rejestruje nie tylko twarze, ale i – rzadkie osiągnięcie – emocje. Te emocje są zaś stymulowane muzyką. Muzyka Przemysława Jankowiaka, producenta muzycznego, nominowanego do „Paszportów

Polityki”, ukrywającego się pod pseudonimem „1988” (osiem osiem), współtwórcę kultowego duetu Syny, znanego również ze współpracy z Włodim, oraz teksty Zadry napisane przez „Żyto” (Michała Żytniaka) niosą film, stanowi siłę samą w sobie. Numery Zadry, ale i kawałki „Motyla” (Jakub Gierszał), to swego rodzaju film w filmie, koncert w koncercie. O ile sama opowieść sprawia wrażenie nieco wymęczonej, o tyle muzyka podnosi tę historię kilka pięter wyżej. Jest autentycznym krzykiem, jest również wyznaniem bezradności bohaterki, przyznaniem się do błędów, a w efekcie także nadzieją.

Łukasz Maciejewski

 

 

Skip to content